Hamowanie awaryjne budzi grozę podczas egzaminu na prawo jazdy. W codziennym życiu stosowane jest rzadko, ale to najlepszy dowód na to, że trzeba je systematycznie ćwiczyć.
Są rzeczy, które po prostu trzeba umieć. Tak jak otworzyć piwo 0% zapalniczką, zaparkować równolegle za pierwszym razem albo… wyhamować z 90 km/h w miejscu, w którym jeszcze chwilę temu było pusto, a teraz stoi SUV z naklejką „Adaś w aucie” na tylnej szybie. Awaryjne hamowanie motocyklem to temat, który w teorii zna każdy, ale nie każdy naprawdę go zgłębił. Bo co innego obejrzeć tutorial na YouTube, a co innego wyjść z opresji cało, gdy asfalt się zwija pod kołami, ABS terkocze jak szatan, a w głowie zamiast planu działania brzmi „o ja pier...!”.
No to zróbmy to porządnie – bez ściemy, marketingowych banałów i teorii z podręcznika kursanta kat. A, który w życiu nie jeździł szybciej niż 50 km/h po prostej.
O co właściwie chodzi w hamowaniu awaryjnym?
Nie chodzi o to, żeby się zatrzymać. Chodzi o to, żeby się uratować. Hamowanie awaryjne to nie technika – to reakcja ratująca skórę. A ta reakcja musi być szybka, skuteczna i wyuczona jak odruch. Problem w tym, że wielu motocyklistów reaguje jak w Matrixie: najpierw zaskoczenie, potem panika, a na końcu – gleba.
Dlatego, zanim zaczniesz szarpać klamkę i blokować koła, zrozum, co dzieje się z motocyklem podczas ostrego hamowania.
Fizyka nie śpi – co robi motocykl, gdy awaryjnie hamujesz
W momencie gdy zaciskasz klamkę przedniego hamulca z całej siły, przód nurkuje. Cała masa motocykla (czyli Twoje dumnie wytrenowane 85 kg plus 220 kg maszyny, plecak i pół paczki kabanosów w nim schowane) przenosi się na przednie koło. Jeśli wszystko działa, jak trzeba – masz świetną trakcję i potężną siłę hamowania.
Jeśli nie – masz uślizg, blokadę koła i spektakularny lot w przód przez kierownicę, rzadko zakończony efektownym telemarkiem, częściej zwykłym gruchnięciem o asfalt.
Tylne koło w tym czasie robi się lekkie jak pianka do golenia – często odrywa się od asfaltu lub zaczyna się ślizgać na boki, zwłaszcza jeśli za mocno nadepniesz tylny hamulec. W skrócie: jeśli nie wiesz, co robisz – zamiast hamować, stwarzasz kolejny problem.
Stara szkoła vs nowa technologia – czyli ABS, CBS i inne magiczne skróty
Jeśli masz nowoczesny motocykl z ABS-em, jesteś w domu. System zrobi wszystko, żebyś nie zablokował kół. W takim przypadku jedyne, co musisz zrobić, to walnąć w klamkę z całych sił. System zrobi resztę.
Motocykle bez ABS-u? Wymagają znacznie więcej wyczucia, treningu i pokory. Tu nie ma miejsca na błędy. Jeden ułamek sekundy za mocno – i leżysz. Zwłaszcza w deszczu, na pasach, czy – jak to często bywa – w momencie, gdy jesteś lekko pochylony na zakręcie. A tak, bo awaryjne hamowanie w zakręcie to już poziom ninja.
CBS – czyli combined braking system – to bajer, który pomaga, ale nie zastąpi wiedzy. Hamujesz jednym hamulcem, a system rozkłada siłę między przód a tył. Fajne, ale bez ABS też niewiele pomoże.
Jak to zrobić dobrze krok po kroku?
Zachowaj głowę zimną, miej oczy szeroko otwarte
Zanim złapiesz klamkę – patrz, analizuj, decyduj. Nie każdy przypadek wymaga zatrzymania się w miejscu – czasem lepiej ominąć przeszkodę. Ale jeśli już hamujesz, rób to z pełną świadomością. Ważne: nie fiksuj się na przeszkodzie, patrz tam, gdzie jest droga ucieczki.
Hamulec przedni – najważniejsze narzędzie ratunku
Zacznij delikatnie, ale zdecydowanie, a potem progresywnie zwiększaj siłę nacisku. W motocyklach z ABS-em możesz praktycznie docisnąć do oporu – system zadziała. Bez ABS-u musisz wyczuć granicę przyczepności. Jak? Treningiem. I to nie na rondzie o 8 rano.
Hamulec tylny – delikatnie!
Hamulec jest tylko dodatkiem. Zbyt mocno – i wchodzisz w poślizg. Zbyt słabo – tracisz kilka cennych metrów drogi hamowania. Najlepiej ćwiczyć z wyczuciem na pustym placu. Ale jeśli nie wiesz, jak go używać, w sytuacji awaryjnej lepiej go w ogóle odpuść.
Sprzęgło – ściśnij!
Wciśnięcie sprzęgła odcina napęd. Nie hamujesz wtedy silnikiem, który mógłby doprowadzić do zablokowania tylnego koła. Tak to działa także w trybie awaryjnym.
Pozycja ciała – nie rób pompki!
Nie odpychaj się rękami od kierownicy – trzymaj łokcie lekko ugięte, nie sztywne, pochyl się lekko do przodu. Nogi mocno osadź na podnóżkach – dociążenie przodu pomaga utrzymać stabilność.
I co, już umiesz?
Nie, jeszcze nie, nie daj się zwieść. Bo przeczytanie tego tekstu nie zastąpi realnego treningu. Te 2–3 metry różnicy w drodze hamowania mogą zdecydować, czy walniesz w auto, czy zatrzymasz się przed zderzakiem. Ćwicz. Na sucho. Na mokro. Z pasażerem. Na różnej nawierzchni. Zawsze z zachowaniem marginesu bezpieczeństwa.
I nie licz na cud. Hamowanie awaryjne to umiejętność, którą się ćwiczy, a nie kupuje w pakiecie z motocyklem, nie dostajesz jej także w zestawie z prawem jazdy.
Kilka sceptycznych refleksji
Czy systemy wspomagające jazdę są genialne? Bywają. Czy uratują Ci życie, jeśli nie masz pojęcia, co robisz? Nie. Czy jazda defensywna jest kluczem do przetrwania? Oczywiście. Ale życie pisze własne scenariusze – pies wbiega na drogę, kierowca ze smartfonem w ręce robi lewoskręt, a krawężnik staje się największym wrogiem. Wtedy liczy się tylko to, czy masz refleks, opanowanie i wyćwiczoną procedurę.
A więc – ćwicz. Bo jak mawia klasyk: „lepiej się zatrzymać, niż być zatrzymanym przez okoliczności”.
Tylko u nas – 5 lat ochrony
Twoje bezpieczeństwo jest dla nas ważne. Nasze produkty są objęte naszym bezpłatnym programem 5 lat ochrony, dzięki któremu możesz otrzymać wsparcie w przypadku kradzieży czy uszkodzeń. Aby skorzystać z tej wyjątkowej oferty, zarejestruj swój zakup na naszej stronie internetowej.