Czy, przeglądając ogłoszenia o sprzedaży jednośladów, warto zwracać uwagę na popularną frazę „motocykl od motocyklisty”? Jakie korzyści daje zakup pojazdu od użytkownika? Czy traktor również warto kupować wyłącznie od rolnika? Czy tylko rowery należące do zapalonych rowerzystów są warte zainteresowania?
Rozważmy zakup motocykla na przykładzie dwóch Triumphów Street Triple 675 pierwszej generacji.
Przypadek pierwszy — motocykl od motocyklisty
Znajomy prosi mnie o wykonanie okresowego przeglądu dwunastoletniego Triumpha Street Triple 675. Przebieg zbliża się do 20 tys. km. Harmonogram czynności serwisowych zakłada m.in. regulację luzu zaworowego. Dziwnym zbiegiem okoliczności uwidaczniają się również pierwsze oznaki nieszczelności uszczelniaczy przedniego zawieszenia. Niechętnie się zgadzam, ponieważ doświadczenie podpowiada mi przebieg wspomnianego zabiegu.
Proponuje zastosowanie uszczelniaczy zawieszenia OEM lub markowych najwyższej jakości. Dodatkowo, dla pewności, chcę też wymienić osłony kurzowe.
Odpowiedź motocyklisty jest łatwa do przewidzenia: Nie, po przyszłym sezonie motocykl będę chciał sprzedać, więc nie musi wytrzymać dłużej. Wystarczą niedrogie zamienniki uszczelniaczy. Reszta zostaje. Na YouTube mówili, że jeśli nie ma pęknięć, to nie wymienia się osłon kurzowych.
Oglądam jednostkę napędową. Obok króćca układu chłodzenia wyprowadzonego tuż przy filtrze układu smarowania (pozdrawiam gorąco konstruktorów Yamahy — wtajemniczeni wiedzą dlaczego) sączy się olej. Żeby wymienić znajdujący się tam uszczelniacz, trzeba zdemontować miskę olejową. Nie da się tego zrobić bez odkręcenia układu wydechowego. Wiązałoby się to z wymianą uszczelki miski oleju, kolektora wydechowego, kilku o-ringów itd. Wszystko do zamówienia raczej w przedstawicielstwie marki. Decyzja motocyklisty? Nie ruszamy tego na razie.
Powodowany przeczuciem ostrzegam kolegę, że jeśli zdemontuje zbiornik paliwa, warto wymienić filtr powierza. Nie podoba mi się też napinacz łańcuszka rozrządu. Po uzyskaniu dostępu do głowicy stwierdzam, że warto wymienić świece zapłonowe. Uszczelka pokrywy zaworów jest już dość twarda. Do tego olej i filtr. Łączna kwota wydatków staje się dość znaczna. Z ust motocyklisty pada więc nieuniknione pytanie: A nie da rady taniej?
Szczęśliwie okazuje się niebawem, że mój zapas wolnego czasu się skończył i jednak czerwonym streetfighterem nie będę mógł się zająć.
Przypadek drugi — motocykl od handlarza
Inny znajomy prosi o pomoc w oględzinach oferowanego przez handlarza motocykla Street Triple`a 675. Motocykl wygląda zupełnie przyzwoicie. Dziewięć lat. Przebieg 12 tys. km. Regulacja rozrządu była już wykonana, choć producent przewiduję pierwszą po 20 tys. km.
Zbiornik paliwa jest kosmetycznie przeszpachlowany po lewej stronie i wycieniowany przez dobrego lakiernika. Laik nie ma szans tego zobaczyć. Odkręcana była również pokrywa alternatora. Jakichkolwiek innych śladów brak. Pytam sprzedającego o możliwość uniesienia zbiornika. Zgadza się bez problemu.
Unoszę zbiornik i zaglądam do filtra powietrza. Dostrzegam nowy wkład OEM. Także świece zapłonowe wyglądają na nowe. Opuszczam zbiornik. Spoglądam na przednie zawieszenie. Rury widelca były już wymontowywane. Osłony kurzowe są nieoryginalne, ale zastosowano model producenta premium. Łatwo to poznać po sprężynce. Zakładam, że użyto równie dobrych uszczelniaczy. Klocki i tarcze hamulcowe znajdują się w znacząco lepszym stanie niż te w pierwszym opisywanym Triumphie. Podobnie opony.
Uruchamiam silnik. 675 standardowo pracuje, jakby za chwilę miał wydać ostatnie tchnienie. Jednak napędu rozrządu od samego momentu rozruchu nie słyszę. Przepustnice zsynchronizowane są bardzo dobrze. Nie słyszę nawet najsubtelniejszych odgłosów panewek. Odpowiedź: bierz.
Motocykl od handlarza został kupiony. Standardowy problem elektryczny załatwiła puszka preparatu kontaktowego i pudełko wazeliny. Na tym motocyklu od handlarza kolega jeździ do dziś. Jest totalnie, fenomenalnie bezawaryjny.
Motocykl od motocyklisty vs motocykl od handlarza
Oczywiście dwa przytoczone tu przykłady to indywidualne przypadki.
Bywają motocykliści, którzy nie żałują pieniędzy na utrzymywanie swych pojazdów w idealnym stanie. Bywają także handlarze, którzy oferują do sprzedaży krzywy, pospawany złom motocyklowy.
Jednak znając dokładnie krajową praktykę serwisową, mimowolnie uśmiecham się do siebie na widok oferty „motocykl od motocyklisty”. Kiedyś zamawiałem w przedstawicielstwie pewnej japońskiej marki przednią felgę do dwunastoletniego motocykla. Kosztowała 15% jego wartości. Długo musiałem przekonywać obsługującą mnie osobę, że mówię poważnie. Jej niedowierzanie nie brało się jednak znikąd.