Ostatnie lata za sprawą pandemii przyniosły wiele zmian na rynku jednośladów. Z całą pewnością możemy mówić wręcz o odwróceniu trendów. Dotychczasowe przyzwyczajenia nabywców i zwyczaje producentów legły w gruzach, a działania, które dotąd uznawano za niszowe, zostały wzmocnione. O co konkretnie chodzi? Głównie o sposób prezentacji nowych motocykli.
Informacja o odwołaniu w 2020 roku targów EICMA, najważniejszego dotąd miejsca premier motocyklowych nowości, skłoniło producentów do sięgnięcia po inne formy przekazywania potencjalnym klientom informacji o motocyklach. To nie wszystko – zmienił się także cykl prezentacji, podporządkowany dotychczas listopadowej imprezie.
Premiery motocyklowe tylko online
Ducati natychmiast zaangażowało się w projekt World Premiere, w którym co kilka tygodni prezentowano nowy motocykl. Podobne rozwiązania wykorzystali także inni producenci, między innymi Harley-Davidson. Pieniądze zaoszczędzone na targowej logistyce w zupełności wystarczyły do zainwestowania w nowy kanał komunikacji.
Swoją nowość – turystyczny model NT 1100 zbudowany na bazie CRF1100L pokazała w ten sposób na przykład Honda. Tą samą drogą poszły także Aprilia z nowym Tuaregiem, Suzuki z GSX-S1000GT, czy Kawasaki z Z650RS.
Okazało się, że w dzisiejszym cyfrowym świecie internetowa forma premiery nowego motocykla nie jest dla nabywców problemem, szczególnie że w ślad za nią idzie fizyczna obecność testowych motocykli w salonach, przynajmniej jeśli chodzi o zachodnich dealerów. Organizatorzy EICMY, którzy od lat jechali na opinii najważniejszej imprezy motocyklowej świata chyba nie dostrzegli tego trendu i zdecydowali się w ubiegłym roku zorganizować EICMĘ w dawnej formule.
Niestety – okazało się to chybionym pomysłem, jeśli nie porażką. Zabrakło tuzów, jak Ducati i BMW, za to błyszczeli Chińczycy z Benelli i Rosjanie z MV Agusty. Łatwo wyobrazić sobie, że po takiej klapie udział w tegorocznej edycji nie będzie dla wielu producentów najważniejszym, jak dotychczas, punktem w marketingowej strategii.
Ostrożnie i powoli
Na targach, czy też poza nimi, widać daleko posuniętą zachowawczość producentów. Po części jest to wpływ sytuacji covidowej, po części rosnących wciąż wymagań ekologicznych, które dość mocno hamują rozwój nowych technologii w silnikach. Pojawił się także dość nieoczekiwany przeciwnik – poważny kryzys na rynku półprzewodników. Dla producentów oznacza to kłopoty z rozwojem systemów elektronicznych.
W efekcie o nowy motocykl coraz trudniej – te, które trafiają do salonów sprzedają się na pniu, na zamówione trzeba czasem czekać kilka miesięcy.
Wszystko to sprawia, że gwałtownie rośnie zainteresowanie motocyklami używanymi – ci, którzy rozważali zakup nowych maszyn, w obliczu konieczności kilkumiesięcznego oczekiwania wstrzymali się ze sprzedażą, przez co podaż sensownych używek mocno spadła. Ceny tych, które zostały, wystrzeliły w górę, czasem nawet o kilkadziesiąt procent. Najgorsze, że to trend ogólnoeuropejski, więc za granicą handlarze także mają problem ze znalezieniem przyzwoitych sprzętów.
Dziś zatem sprzedawcy, zarówno motocykli nowych, jak i używanych, mają swoje pięć minut. Mimo wzrostu cen i zamieszania związanego z wprowadzeniem w Polsce nowego systemu podatkowego nie zanosi się na to, by sytuacja miała się szybko zmienić.
Największy cios dostał leasing, który był chętnie wybieranym sposobem finansowania jednośladów. W myśl nowych przepisów, właściciel, po wykupieniu pojazdu, będzie musiał użytkować go pięć lat, jeśli chciałby uniknąć zapłacenia podatku.
Transalp i hybrydy
Kawasaki zapowiedziało, że w najbliższych latach pojawi się aż 10 modeli hybrydowych, prace nad pierwszym z nich już trwają i wygląda na to, że Akashi planuje zastosować elektryczno-spalinowy napęd do istniejących motocykli. Może być to ciekawa alternatywa dla cieszących się nikłym zainteresowaniem elektryków.
Co jeszcze? W tym roku wciąż czekamy na motocykle, o których informacje już od dawna pojawiają się w mediach. Honda szykuje następcę kultowego niegdyś Transalpa. Nowy Trampek, zwany też czasem "małą Afryką" miałby być napędzany dwucylindrową rzędówką o pojemności około 750 cm3. Ten silnik miałby trafić także do nowego Horneta.
Wciąż nie wiadomo co z dużą Tenerą. XTZ1200 zniknęła z oferty ze względu na niespełnienie normy Euro5 i Yamaha nie ma w tej chwili żadnego konkurenta dla BMW R1250GS, ani Triumpha Tigera 1200, który niedawno został pokazany.
BMW tymczasem już pracuje nad modelem R1300GS. Widać coraz śmielsze poczynania Chińczyków – Benelli pokazało Leoncino 800 i TRK 800, konkurenta dla Aprilii Tuareg, czy Yamahy Tenere. CFMoto także ma już w swojej ofercie taki motocykl – 800MT.
Nadchodzący rok może być zatem zaskakujący z punktu widzenia rozwoju rynku motocyklowego. Chińscy producenci oferują już całkiem dobrą jakość, nieodbiegającą daleko od tego, co prezentuje japońska czy włoska konkurencja. To tylko kwestia czasu, gdy tańsze motocykle z Państwa Środka pojawią się u polskich dealerów.
Ten rok będzie trudny dla osób poszukujących dobrej używki – już teraz widać, że motocykli takich jest coraz mniej. Możemy też zapomnieć o super promocjach na motocykle nowe, które kiedyś napędzały sprzedaż.
Jeśli zatem masz przyzwoity motocykl, lepiej go nie sprzedawaj – doinwestuj trochę, by nadal sprawiał ci radość i poczekaj. To wariactwo prędzej czy później się skończy.