O czym tak naprawdę marzysz, wyobrażając sobie siebie na motocyklu? O krętym torze wyścigowym czy fascynujących motocyklowych wyprawach w nieznane?
Niemal wszystkich motocyklistów łączy tęsknota za sezonem motocyklowym odczuwalna najdotkliwiej na przełomie lutego i marca. Jednak marzenia fanów dwóch kółek zmierzają w zupełnie rozmaitych kierunkach.
Podróże motocyklem sportowym i cruiserem
Miłośnicy motocykli sportowych, odkurzają kombinezony i z nienawiścią przyglądają się nietkniętym jeszcze sliderom.
Fani wizualnego wow, polerują chromy na pokrywach silników swoich cruiserów i kierują myśli ku miejskim bulwarom. Zdecydowana większość motocyklistów ma jednak w pełnych wyczekiwania głowach inną kategorię marzeń.
Wyprawy motocyklowe w nieznane
Motocyklowe wyprawy, jednośladowe podróże w nieznane, turystyka do nieznanych bliższych i dalszych zakątków. A właściwie, dlaczego niektórzy ludzie lubią podróżować, korzystając właśnie z motocykli? Przecież spakowanie bagażu na tak niewielki pojazd to nie lada wyzwanie. Wyjazd z użyciem dwukołowej maszyny w charakterze rumaka naraża również na konsekwencje wynikające z niesprzyjającej aury. Niezbędne okazują się odpowiednia odzież oraz kask.
Więź człowiek - motocykl...
Co zatem z ogromną nawiązką rekompensuje motocyklistom te niedogodności, podczas podróży? Paradoksalnie tylko jedno, drobne psychologiczne zjawisko. Ulotna relacja ze swoim ukochanym pojazdem. Zbliżona sytuacja występowała w westernach.
Przypomnijcie sobie kowbojów-rewolwerowców, bohaterów licznych filmów o Dzikim Zachodzie. Co było zawsze ich całym majątkiem, Aniołem Stróżem, najlepszym kumplem, jedyną prawdziwą spełnioną miłością i polisą ubezpieczeniową na życie? Niezmiennie Colt SAA Peacemaker. Kiedy Wyatt Earp odwodził kurek własnego Peacemakera, świat wokół ustawiał się w konfiguracji - Sąd Ostateczny. Awaria broni oznaczała śmierć. Dotknięcie jej przez kogoś nieupoważnionego było jednocześnie jego ostatnim gestem w życiu. Czy inna jest więź motocyklisty, przemierzającego szlak ku Himalajom z jego maszyną?
Motocykl w czasie wypawy niczym wierny rumak
Podczas motocyklowej wyprawy, dwukołowy pojazd jest wierzchowcem transportującym nas tysiące kilometrów od domu, często w niegościnnej, trudnej przestrzeni.
Pracuje jako tragarz, niosąc na grzbiecie cały nasz dobytek. Jego awaria oznacza - dziś już nie śmierć, ale niejednokrotnie poważne kłopoty. Dostrzeżenie niepowołanej osoby, dotykającej naszego pojazdu odczuwamy jak pitbulterier komendę - bierz go. Naciśnięcie przycisku „start” ustawia nam świat w konfiguracji - bierz mnie.
Motocyklowe historie
Wiele napisano już o podróżach motocyklowych inspirowanych wolnością, chęcią przeżycia przygody, potrzebą odkrywania wciąż nowych zakątków świata. Mało pisze się o niemych, dwukołowych bohaterach drugiego planu. Po części wynika to zapewne z ogromnego postępu technologicznego. Jedziesz i wiesz, że GS nie zawiedzie. Jesteś pewien, że w przepastne kufry zmieścisz nawet przypadkowo kupione przy drodze regionalne smakołyki. Twoja kurtka z membraną jedenastej generacji nie przepuściłaby wody nawet na dnie Rowu Mariańskiego. To zabija trochę frajdy.
Wyprawa śladami marzeń
Tym bardziej powinieneś zdecydować się na wyprawę w nieznane, im starszy, bardziej zmęczony życiem i przebiegiem masz motocykl, im bardziej potrzebna będzie improwizacja podczas pakowania. Kup tanią kurtkę turystyczną i ruszaj w kierunku marzeń. Smak wspomnień, którymi będziesz delektował się podczas kolejnej zimy, będzie tym lepszy, im większe wyzwanie podejmiesz, angażując skromniejsze środki.
Smak podróży
Jak powiedział chiński filozof Laozi „nawet najdalszą podróż zaczyna się od pierwszego kroku”. Malkontentom warto przytoczyć słowa Churchilla „krytykować umie każdy głupiec i wielu z nich to robi”.
Czekają na ciebie fascynujące miejsca, przyciągające odmienną kulturą, pięknymi krajobrazami, ciekawymi ludźmi.
Przekonaj się, czy prawdziwe są słowa starej, harcerskiej piosenki „Kto raz się zachłysnął jałowca zapachem, ten nigdy nie zaśnie pod dachem”. Może twarda ziemia, pod małym namiotem okaże się najmilej wspominanym posłaniem w życiu? Może zgubisz się na końcu świata, po to, by odnaleźć tam środek jego sensu? Kto wie?
W drogę!
Tekst niniejszy dedykuję ŚP. Druhowi Józefowi Kujawie, który pokazał mi smak podróży.