Do kawy

Co nas denerwuje na drodze? 10 grzechów kierowców

wściekły mężczyzna wychyla się przez okno i wymachuje ręką

Im więcej czasu spędzamy na drodze, tym większe nasze przekonanie o swoich umiejętnościach jako kierowców. Coraz mniej poważamy współuczestników ruchu. W naszych głowach tworzą się osobliwe hierarchie osób kierujących pojazdami, których z góry traktujemy jako element na drogach szkodliwy i, który - jako taki - z szos powinien zniknąć. Segregujemy w zależności od płci i miejsca zamieszkania oraz wieku, a nawet wyboru garderoby.

Do niższych kategorii posiadaczy prawa jazdy zaliczamy więc: kobiety (mężczyźni), mężczyzn (kobiety), młodych kierowców (starzy kierowcy), starych kierowców - nie mylić z doświadczonymi szoferami (młodzi kierowcy). W każdym powiecie Rzeczpospolitej utarło się przekonanie, że sąsiedzi poruszający się na terenie naszego miejsca zamieszkania na określonych tablicach rejestracyjnych stanowią zagrożenie dla bezpieczeństwa ruchu drogowego. Podobnie jest z panami siadającymi za kółkiem w kapeluszach i paniami w rękawiczkach... Kompleksy można wymieniać długo. Wszystkich uczestników ruchu łączy jednak niechęć (delikatnie napisawszy) do niektórych zachowań na drodze. Co nas denerwuje na drodze?

Brak sygnalizacji skrętu

Temat rzeka. Ileż to razy spotykamy na ulicach, czasami nawet superwypasione, wszystkomające bryki z wadą konstrukcyjną w postaci fabrycznego braku kierunkowskazów? Właściciela takiego pojazdu rozpoznać można po stylu jazdy. Baczny obserwator życia na drogach zauważy symptomy zamiaru skrętu. Mniej doświadczony kierowca cudem unika wjechania w tył takiemu wybrakowanemu autu, albo czeka, jak ten głupi na skrzyżowaniu, ze zdziwieniem patrząc, jak przez brak sygnalizacji uciekła mu okazja do pokonania krzyżówki. Kierunkowskazy bywają też przyczyną innych nieporozumień. To przypadłość niektórych kierowców. Hiperpoprawni i praworządni sygnalizują na przykład zamiar skrętu w prawo na trzy przecznice przed planowanym manewrem.

wściekły kierowca w aucie

Stop na rondzie

Odkąd Polska obrodziła w skrzyżowania o ruchu okrężnym, odtąd rodacy uczą się je pokonywać. Ronda podobno budowano, aby upłynnić ruch i uczynić go bezpieczniejszym. Tymczasem dla nieufnych w zamysły inżynierów ruchu drogowego kierowców każde takie kółko zamienia się w brytyjski postrach kierowców słynne "Magic Roundabout". Ze strachu, jaki budzi, muszą się zawsze przed nim zatrzymać, choćby świeciło pustkami. W godzinach szczytu zaś skutecznie hamując ruch.

Zajmowanie lewego pasa

Wbrew pozorom lewym pasem na wielopasmówkach nie podróżują częściej wyłącznie amatorzy bicia rekordów prędkości i upamiętniania tego na zdjęciach. Lewym pasem jeżdżą kierowcy, którzy nie czują się pewnie na drodze. Zwyczajnie boją się manewrowania, zwłaszcza jeśli w perspektywie mają skręt w lewo. Najczęściej z tego samego powodu nie dostosowują prędkości jazdy do ruchu panującego na drodze. To owocuje - oczywiście - spowolnieniem wszystkich uczestników ruchu. Teoretycznie takie zachowanie jest karalne, najczęściej jednak karani są kierowcy, którzy tracą nerwy czekając na rozładowanie sytuacji przez zawalidrogę. No, ale czy robiąc rachunek sumienia, nie znajdziemy na swoim koncie takiego rajdu lewym pasem, na przykład na nieznanej trasie, mając w perspektywie skręt w lewo, albo gdy nawigacja wprowadzi nas w błąd?

wściekły mężczyzna w aucie

Nadużywanie zielonej strzałki

W przeciwieństwie do rond, na skrzyżowaniach wyposażonych w tzw. "zieloną strzałkę", każdorazowo musimy się zatrzymać. Niestety mimo kar za niestosowanie się do tego przepisu, ciągle blokujemy skrzyżowania w godzinach ruchu, wślizgując się jeden za drugim na skrzyżowania na prawoskrętach, czym doprowadzamy do ich blokowania. Dodatkowo narażamy się na kolizję z mającymi pierwszeństwo przed nami innymi uczestnikami ruchu i pieszymi, którzy często w tym czasie mają prawo wejść na przejścia.

Facebook na czerwonym

Plagą wśród kierowców stało się nagminne odczytywanie wiadomości SMS, a od czasu, gdy internet jest dostępny w praktycznie każdym mobilnym urządzeniu, także sprawdzanie poczty elektronicznej czy surfowanie na profilach społecznościowych. Korek? Czerwone światło? Nie jedziesz gdzieś przez chwilę? Przecież nie będziesz dzwonił, żeby mandat dostać. Ale SMS, który maksymalnie rozprasza twoją uwagę, wysłać możesz...

Zbyt późne ruszanie na zielonym

Konsekwencją zbyt długiego SMS-a, może być w najlepszym wypadku niezauważenie zmiany koloru świateł czy wręcz przegapienie zielonego i zablokowanie skrzyżowania. A to nie przysparza nam przyjaciół w korku stojącym za nami.

wściekły mężczyzna wymachuje ręką w aucie

Nieuzasadnione trąbienie

Najczęściej w takich sytuacjach możemy usłyszeć klaksony wyrażające wszystkie złe emocje, które wywołaliśmy opóźniając dotarcie na obiad po dniu ciężkiej pracy 500 osób posuwających się w żółwim tempie na drodze. Oczywiście nie zawsze, klaksony służą nam również w innych sytuacjach. Uwielbiają je szoferzy swoich żon, którzy wychodzą półgodziny przed nimi z domu, odpalają silniki, włączają radio i kiedy wysłuchają ulubionej piosenki, w jej rytmie wysyłają morsem wezwanie do ukochanej, budząc popłoch wśród uczestników ruchu.

Osobną kategorię stanowią wytrawni kierowcy nieufający naszej zdolności rozróżniania barw i kiedy tylko na skrzyżowaniu zgaśnie czerwone światło, oznajmiają to wszystkim towarzyszom podróży radosnym rykiem. Na marginesie: to ci sami, którzy wytrąbią każdego, kto stosuje się do przepisów, zatrzymując się przed zieloną strzałką.

Omijanie korków

W każdym większym mieście jest takie skrzyżowanie, które korkuje się "jednostronnie", albo jest to skręt z dwupasmówki, albo znajdą się jakieś roboty drogowe zmuszające do jazdy jednym pasem... W każdym z tych przypadków poruszający się w żółwim tempie kierowcy ślinią się na wolny pas obok i cierpiąc swoją niedolę jadą i... jadą. Ale oczywiście nie wszyscy. Nie ma takiego korka, w którym nie znalazłby się kowboj, który wyprzedzi setkę samochodów i z manierą pojazdu uprzywilejowanego będzie wciskał się centymetr po centymetrze przed maskę jakiejś starszej pani. To ci kowboje od wymuszania pierwszeństwa oraz mknięcia za, lub - co gorsza - przed karetkami, kiedy każdy myślący kierowca toruje drogę ratownikom.

Złe parkowanie

I nie chodzi tu o osiedlowych rozbójników stawiających pojazdy na trawnikach i pod zakazami (choć tak też robić nie można). Raczej zawalidrogi, które jeśli nie muszą nie chodzą daleko, pozwalając sobie na parkowanie na przykład na pasie ruchu. Bo im można, nic nie robiąc sobie z tego, że powodują korki, jak przewrócony tir na autostradzie. Oni mają ważną sprawę. Papierosy im się skończyły, o drogę zapytać muszą, w witrynie sklepu zauważyli promocję na arbuzy, a mają na nie ochotę.

Mimika zza szyby

Cóż, każdemu zdarza się zgrzeszyć na drodze. Często jest to wynik totalnego zbiegu okoliczności i przepraszamy innych kierowców zgodnie z drogową etykietą. Niestety adrenalina u ludzi, którym a to zajechaliśmy drogę, a to zmusiliśmy ich do dłuższego stania w korku, jest już na takim poziomie, że na nic nasze pokutne gesty. W lusterku, lub za szybą stojącego obok pokrzywdzonego, widzimy jego twarz, i chociaż nie wyciągnął ku nam dłoni w geście międzynarodowego pozdrowienia, z jego twarzy i ust czytamy słowiańskie "pozdrowienia", od których robi nam się gorąco i wszelki żal, który przed chwilą odczuwaliśmy za swoje czyny nie tylko mija, ale też tracimy chęć do współpracy i życia w zgodnym stadzie użytkowników dróg. Nic bardziej nie denerwuje, jak soczysta wiązanka rzucona w naszą stronę przez innego kierowcę. Tak, kierowanie pojazdami potrafi nie tylko zdenerwować, ale i obudzić w nas najgorsze instynkty.

uśmiechnięty kierowca patrzy przez otwartą szybę

Wszystkie te sytuacje wywołują stres, stres zaś skraca życie, podobnie, jak spędzanie zbyt dużo czasu w drodze między domem a pracą czy powrotami z zakupów. Poruszać się po drogach musimy, a więc przynajmniej umilmy sobie podróżowanie unikając sytuacji, które nas denerwują.

Czytaj dalej

Motocykl simson po renowacji stoi w cieniu drzew
Kask Bell Moto-3