Na każdego motocyklistę na drogach czekają liczne, mniejsze i większe, niebezpieczeństwa. Należy zdać sobie z nich sprawę i wypracować właściwe odruchy, które mogą uratować jednośladowego jeźdźca przed ponurymi konsekwencjami. Oto najważniejsze zagrożenia czekające na Was, na rozmaitych trasach.
Przechodnie płci pięknej lub ciacha z siłowni
To bez wątpienia największe zagrożenie. Jazda na motocyklu wymaga wielkiej koncentracji. No to jedziesz skoncentrowany, a tu nagle na chodniku dwie zgrabne nogi w mini. Albo ekstra wypełnienie koszulki dla bywalców siłowni. Nie sposób się nie obejrzeć i nie zrobić uprzejmego „łuututuuu”. Problem w tym, że jeżeli nie patrzysz na to co przed tobą, to bardzo szybko możesz na tym leżeć.
Jak sobie poradzić w takiej sytuacji? Dobre efekty przynosi przypomnienie sobie stanu swego konta bankowego, zanucenie pod nosem wcześniej wkutej na taką okazję koreańskiej piosenki lub w skrajnych przypadkach - przycięcie wysuniętego języka klamką sprzęgła.
Motocykliści na maszynach podobnej klasy
Jak dochodzi do wypadków motocyklowych? Najczęściej przez brawurę. A jak dochodzi do brawury? Najczęściej, gdy jeden biker chce wyjaśnić drugiemu. Wyobraźmy sobie statystycznego użytkownika sześćsetki. Wyprzedza go gość na litrze. Co się dzieje? Nic. Udowadnianie czegokolwiek dwustukonnej maszynie, w normalnym ruchu ulicznym, to coś porównywalnego z pogonią w japonkach za Usainem Boltem.
No to wyprzedza go gość na sto dwudziestce piątce. Co się dzieje? Nic. Tygrys nie będzie polował na jaszczurkę. Ale jeśli wyprzedzi go inna sześćsetka, to honor nakazuje pokazać lwi pazur swego Horneta. Choćby linka gazu napinała się jak struna gitary Satrianiego - trzeba pomścić zniewagę.
Często takie ambicjonalne traktowanie sprawy kończy się w rowie. Jak sobie poradzić w takiej sytuacji? Niezawodny sposób to zjazd na najbliższą stację paliwową. Gdy rywal ujrzy to w lusterkach pomyśli "O nie - gośc jechał wolno nie dlatego, że maszyna słaba, tylko dlatego, że świecił mu już komornik”. Honor uratowany.
Ludzie z przyrodzonym pierwszeństwem
Ludzie bywają różni. Są tacy, którzy rozumieją interes wspólnotowy. Są także i tacy, dla których prywatne dobro i przywileje są najważniejsze. Postępują w myśl zasady "Co tam inni - ważny ja!". Sarmacka tradycja każe im wierzyć, że mają do wielu spraw szczególne prawo. Także do pierwszeństwa w ruchu drogowym.
Jeśli podróżując gdzieś z dala od wielkiego miasta zauważysz zbliżający się drogą podporządkowaną, nie najnowszy i nie najczystszy pojazd, prowadzony przez rumianego na dostojnej twarzy jegomościa - uważaj. Wiedz, że historyczne doświadczenie jego przodków mogło zapłodnić mu głowę koncepcją, że jego drogowy interes jest nadrzędny. Może Ci nie ustąpić. Jak sobie poradzić z takim zagrożeniem? Ogranicz zaufanie do minimum. Traktuj każdą spotykaną na drodze osobę jak polityka w kampanii wyborczej.
Drogowe dekoracje
Asfaltowe nawierzchnie są nudne jak instrukcje obsługi pralek. Monotonia koloru i faktury doskwiera wyraźnie osobom obdarzonym większą wrażliwością artystyczną. Rodzi się potrzeba dekorowania publicznych szlaków przepięknymi wzorami nakładanymi kołami ciągników i maszyn rolniczych. Materiałem twórczym bywa błoto lub w wersji zaawansowanej - inna mazista substancja. Czas tych twórczych karnawałów to z reguły wiosna i jesień. Chyba każdy motocyklista doświadczył w życiu wzrostu ciśnienia w żyłach i w przewodach hamulcowych, gdy na wyjściu z zakrętu nagle spotkał takie kompozycje.
Nie potępiam tego typu artystów, ale niebezpieczeństwo wynikające z pozostawienia na drodze uszkodzonego pojazdu wymaga oznakowania go trójkątem ostrzegawczym. Dlaczego śliskie świńskie odchody są z tego obowiązku zwolnione? Jak sobie radzić w starciu z taką sztuką? Unikać jazdy w nocy i obserwować to, co dzieje się na polach.
Pielęgnacja dróg
Spotkałem wielu użytkowników dróg, zarówno tych jeżdżących na dwóch kołach, jak i na czterech, a nawet dwunastu, którzy zgodnie zachodzili w głowę, kto pierwszy wpadł na pomysł malowania asfaltowych nawierzchni smolistym lepiszczem i wysypywania na to kruszywa.
Użytkownicy pojazdów wyposażonych w szyby twardo prezentują pogląd, że musi to być członek jakiegoś tajnego stowarzyszenia, hojnie sponsorowanego przez producentów wspomnianych szyb samochodowych. Jak piękna figurę można wykręcić motocyklem na tak zmodyfikowanej drodze łatwo sobie wyobrazić.
Biorąc pod uwagę, że nadmiar kamieni latami leży na poboczu, a podatność na oderwanie kołami motocykli tych, które zdołały się przylepić występuje długo po usunięciu znaków ograniczających dopuszczalną prędkość do 20 km/h - wietrzę tu jakiś spisek. Jak poradzić sobie z takim niebezpieczeństwem? Motocykliści mają łatwiej, wystarczy szczególna uwaga. Za to szyb szczególna uwaga nie ocali.
Autor: Piotr Tanalski