jeśli kask to tylko Arai
Do grona fanów Arai dołączyłem po pewnym szkoleniu na Torze Poznań, na którym poznałem nie tylko budowę tego kasku, ale przede wszystkim całą filozofię związaną z tą marką. Filozofię, która wydała mi się w dzisiejszym, skomercjalizowanym świecie tak nierzeczywista, że aż rewolucyjna. Wcześniej nie przywiązywałem wielkiej wagi do tego czym chronię swoją głowę. Wydawało mi się, że kaski wiele się nie różnią – skoro mają tę samą homologację, to zapewne również podobne właściwości.
Sztywniak
Firma Arai, w całym procesie, od projektu do produkcji ma tylko jeden priorytet – bezpieczeństwo . Pozostałe kryteria, takie jak design, wyposażenie muszą być mu podporządkowane. Każdy kask produkowany jest ręcznie w Japonii, a każda skorupa podpisywana jest przez osobę, która ją wykonuje.
To właśnie ze względu na bezpieczeństwo w ofercie kasków Arai nie znajdziesz kasku szczękowego, blendy wewnętrznej ani zapięcia typu microlock. To dlatego skorupa przypomina kształtem jajko, a wszystkie elementy, jak spoilery czy wloty powietrza są tylko lekko przyklejone, a nie wytłoczone w skorupie – mają odpaść natychmiast po uderzeniu, pozwalając skorupie slizgać się bez przeszkód.
A sama skorupa jest tak sztywna, że bez problemu można na niej stanąć, nie powodując jej uszkodzenia. O jej odporności na uderzenia miałem zresztą okazję się przekonać na własnej… głowie.
To właśnie ta rewolucyjność spowodowała, że zaufałem marce Arai i niemal od razu po tym szkoleniu kupiłem kask Chaser-V. Możecie uznać, że dałem się przekonać dobrej strategii marketingowej, ale jeśli strategia ta opiera się na argumencie bezkompromisowego bezpieczeństwa, to zdecydowanie na tym dealu skorzystałem.
Mercedes panie, mercedes
Czy Arai różni się od innych kasków podczas użytkowania? Nieszczególnie, może poza tym, że jest od większości znacznie lepiej wykonany i trwalszy. Ma też świetną wentylację. Na początku, jak to zwykle bywa, musiałem pozwolić mu dopasować się do mojej głowy, co wiązało się z mękami podczas wkładania i zdejmowania. Ale to normalka, z każdym odpowiednio dobranym integralem jest tak samo.
Kiedy jednak wyściółka i wkładki policzkowe się ułożyły, kask leżał jak druga skóra. Ciekawą cechą kasku Arai jest jego wyważenie. Choć nie jest on najlżejszy, sporo ciężaru przypada na dolną część skorupy, co powoduje, że na głowie niemal go nie czuć. Obły kształt niweluje przy tym wszelkie zawirowania powietrza – Arai jest niemal doskonale opływowy.
Wnętrze mojego Chaser-V wykonano jak wnętrze mercedesa – po kilku latach użytkowania nie było na nim wielkich śladów zużycia. Wielokrotnie prana wyściółka nadal wyglądała dobrze, każda uszczelka, każdy mechanizm pracował tak samo jak na początku. było znać porządną robotę dawnych mistrzów.
Inny kask? Ok, byle Arai
Do zmiany kasku zmusił mnie dopiero wypadek. Tylne koło uślizgnęło mi się w zakręcie na plamie oleju, uderzyłem głową i barkiem w asfalt, potem dodatkowo jeszcze kask przyjął mocny cios od słupka podtrzymującego barierę energochłonną. Tylko dzięki temu, że miałem na głowie Araia z kompozytów, moja głowa nie doznała żadnych obrażeń. Po prostu zdjąłem kask i zadzwoniłem po pomoc.
Dziś jeżdżę w modelu QV-Pro – turystycznym, z zewnętrzną blendą. To kolejny przykład bezkompromisowego podejścia do kwestii bezpieczeństwa – Arai nie zrobi blendy wewnętrznej, bo ta osłabiłaby konstrukcję kasku. Choć zewnętrzna nie jest najszczęśliwszym rozwiązaniem (szybko się brudzi), to spełnia swoje zadanie i w niczym nie przeszkadza podczas jazdy.
Moim następnym kaskiem też będzie Arai. Jak to powiedział mój znajomy lekarz "rękę poskładasz, nogę poskładasz, ale głowa zależy od tego jaki masz kask".
Ja jeżdżę w Arai, a ty?