Do kawy

NIK: Polacy nie potrafią jeździć po autostradach

Autostrada w mieście w tle zachodzące słońce i budynki biurowe

Na pierwszy rzut oka autostrady i drogi ekspresowe wydają się bezpieczniejsze niż "zwykłe" drogi. Co najmniej dwa pasy w jednym kierunku, bariera i pas zieleni oddzielające jezdnie, bezkolizyjne skrzyżowania  - to wszystko zaprojektowano przecież po to, by zminimalizować ryzyko kolizji.

Niestety, jak wynika z ubiegłorocznego raportu Najwyższej Izby Kontroli, w każdych stu wypadkach, które zdarzają się na drogach  z oznaczeniami S (droga ekspresowa) lub A (autostrada) ginie aż 26 osób. Dla porównania, na pozostałych drogach ofiar śmiertelnych jest 9. Jeszcze gorzej wyglądają statystyki wypadkowe policji. Na każdy 1000 kilometrów dróg szybkiego ruchu przypada pięć razy więcej wypadków niż na pozostałych drogach. 

Potrzebne procedury

Zdaniem NIK wielu ofiar dałoby się uniknąć, gdyby wprowadzono dokładniejsze procedury ratownicze dla policji i innych służb odpowiedzialnych za reagowanie w wypadkach drogowych. Komisariaty autostradowe policja ma tylko w dwóch województwach - śląskim i małopolskim. Również tylko w dwóch województwach: małopolskim i zachodniopomorskim służby ratunkowe dojeżdżają na miejsce zdarzenia w odpowiednim czasie. 

NIK zwraca też uwagę, że Polacy nie mają nawyku tworzenia korytarzy ratunkowych - wolnego miejsca w korku, które pozwala służbom ratunkowych dojechać do miejsca wypadku.  

Optymistyczne statystyki

Optymizmem napawają jednak policyjne raporty. Okazuje się, że rok 2017 był najlepszy w historii pod względem statystyk wypadków. W 32 705 wypadkach rannych zostały 39 394 osoby, a zginęło 2810. Oznacza to spadek liczby wypadków o 2,8%, rannych o 3,4% a zabitych o 7,1% w porównaniu do roku 2016. Dla porównania w 2007 roku zginęły aż 5583 osoby. 

Czytaj dalej

Motocyklista na motocyklu podczas rajdu Dakar
Yanosik radar

Zostaw komentarz

Ta strona jest chroniona przez reCAPTCHA i obowiązują na niej Polityka prywatności i Warunki korzystania z usługi serwisu Google.